wtorek, 30 sierpnia 2016

Kariera Violetty Mackiewicz–Sasiak. Czyli kilka słów o tym jak pielegniarka z PIS została członkiem rady nadzorczej Energa Operator.

Spółki z udziałem Skarbu Państwa. Pierwsze skojarzenie? Ciepła posadka, nepotyzm, polityczna emeryturka.


Nie od dziś wiadomo, że zatrudniani są w nich na synekurach zasłużeni członkowie wiodącej w danym momencie siły politycznej. O tym patologicznym zjawisku niewiele się mówi, gdyż członkowie większości ugrupowań politycznych byli bądź są w jakimś stopniu beneficjentami owego procederu. Zależy im na tym by nie wywoływać słusznego oburzenia. Panuje więc zmowa milczenia, a temat ten rzadko pojawia się w publicznych mediach. Gdyby sprawę zanadto upubliczniono padłoby zbyt wiele niewygodnych pytań. Jak to się stało, że całe ich rodziny, znajomi i przyjaciele pracują na państwowym i przede wszystkim w jaki sposób dostali tak intratną posadę nie posiadając przy tym żadnych kompetencji?

Energa Operator Logo

Czasami mleko się rozlewa. Tak było w tym przypadku. Sprawa dotyczyła spółki Energa-Operator, która w ramach grupy kapitałowej Energa zajmuje się dystrybucją energii elektrycznej. Kilka miesięcy temu członkiem rady nadzorczej Energa-Operator została Violetta Lilianna Mackiewicz-Sasiak. Kim jest ta pani? Z wywiadu zamieszczonego na łamach SuperPolska.pl dowiedziałem się, że mieszka w Redzie i pracowała jako pielęgniarka w Domu Pomocy Społecznej w Wejherowie. Kilka lat temu założyła: "Klub Gazety Polskiej w Wejherowie aby wesprzeć niezależne media przeciwstawiające się manipulacjom oraz "przemysłowi pogardy" który skierowany jest przeciwko wartościom patriotycznym, religijnym i obywatelskim." Sama o sobie pani Violetta mówi : "Jestem zwykłą Polką zaangażowaną bardzo mocno w sprawy społeczne. Jestem dość dobrze zorientowana w sytuacji gospodarczo-politycznej Polski chociaż daleko mi do takiego poziomu jaki prezentują obecni posłowie Prawa i Sprawiedliwości". Była kandydatką do Sejmu VIII kadencji z listy wyborczej PIS. Nie poszczęściło się jednak pani Violetcie i posłanką nie została.

Jak myślicie, czy to wystarczy by zasiadać w radzie nadzorczej dużej państwowej spółki? No pewnie, że tak! Z wywiadu, który już cytowałem wynika, iż pani Mackiewicz–Sasiak jest doskonale przygotowana do zasiadania w radzie nadzorczej spółki energetycznej: "Mam spore doświadczenia z racji pracy przed laty w Radzie Szkoły do której uczęszczały moje dzieci." Ponadto jak sama przyznaje: "Chciałabym uwolnić energię Polaków w celu budowania świadomości społecznej i wspólnotowej." Wreszcie nadarza się znakomita okazja. Do dzieła pani Violetto!

Wywiad z panią Violettą
Władze Energa Operator

poniedziałek, 29 sierpnia 2016

Ekspert Pracodawców RP o minimalnej krajowej dla młodych pracowników

Przeglądając dziś portale informacyjne trafiłem na stronę multimedialnej agencji informacyjnej newsrm.tv. Moją uwagę natychmiast przykuł news o tytule "Przez 12 zł młodzi mogą nie znaleźć pracy" i zamieszczona tam wypowiedź niejakiego Łukasza Kozłowskiego, eksperta Pracodawców RP. 


Chłopisko poważnie martwi się losem młodych ludzi stawiających pierwsze kroki na rynku pracy. Najbardziej obawia się zmian które czekają nas po 1 stycznia 2017 roku. Minimalna stawka godzinowa wzrośnie do 12 złotych brutto i będzie mieć ona zastosowanie do wszystkich umów zawieranych między pracownikiem, a pracodawcą. Ale nie to najbardziej martwi naszego eksperta. Z ustawy wykreślono zapis o możliwości zmniejszenia do 80% wynagrodzenia wypłacanego pracownikom o stażu pracy krótszym niż rok. Co teraz czeka tych biedaków raczkujących na rynku pracy? Zdaniem eksperta będą oni mieli problemy ze znalezieniem pracy. Żaden szanujący się polski przedsiębiorca nie zapłaci przecież gówniarzom 12 złotych brutto. Firm nie stać na taką ekstrawagancję! Jak tak dalej pójdzie to podwyżek zażądają pracownicy z Ukrainy, a produkcja w Polsce stanie. Jednym słowem skandal!

Moim skromnym zdaniem bezczelność organizacji zrzeszających pracodawców sięgnęła zenitu. Od lat większość społeczeństwa zmuszona jest pracować za minimalną stawkę. Przez lata udawało się skutecznie hamować wzrost zarobków. Każda próba ustawowego podniesienia minimalnej krajowej spotykała się z zawziętą propagandą przeciwników wzrostu zarobków na polskim rynku pracy. Miejmy nadzieję, iż tym razem lament pracodawców na niewiele się zda i zmiany pójdą w dobrym kierunku. Póki co młodzian na polskim rynku pracy, po otrzymaniu pierwszej pensji, na poważnie rozważa możliwość ucieczki do Wielkiej Brytanii. Dziki kraj, dzikie zarobki.

A propos Wielkiej Brytanii. Wczoraj w "Sunday Times" ukazał się artykuł dziennikarza BBC Andrew Marra pod tytułem: "Thank you, Poland, for lending us your young — a migration that really works". Po naszemu: "Dziękujemy ci Polsko za użyczenie nam swojej młodzieży - takich migrantów potrzebujemy". Sam tytuł jest już bardzo wymowny. W swoim artykule Marr sugeruje, iż Wielka Brytania powinna postawić na imigrantów z Polski. Powód? Przyjechali pracować, pochodzą z tego samego kręgu kulturowego, kultywują wartości rodzinne, asymilują się, szanują ład prawny. Lepszych dawców taniej siły roboczej Wielka Brytania nie znajdzie. A nieporozumienia i drobne konflikty pomiędzy Polakami, a mieszkańcami Wysp wynikają przede wszystkim z rozmiarów polskiej imigracji.

Na koniec posłuchajcie eksperta i postarajcie się wybaczyć mu hipokryzję, w końcu za to mu płacą:

Obawy eksperta Pracodawcy PL

niedziela, 28 sierpnia 2016

Rządowy program pracy więźniów

Przyglądając się pracy resortu sprawiedliwości pod wodzą szeryfa z PIS, Zbigniewa Ziobry, natknąłem się na pozytywny aspekt działalności, któremu warto poświęcić kilka słów. Okazało się, iż Ministerstwo Sprawiedliwości planuje zagonić do roboty więźniów wypoczywających za publiczną kasę w zakładach karnych na terenie całej Polski.


Jak się okazało na każdego z tych delikwentów przypada z budżetu państwa - bagatela! - 3150 złotych miesięcznie. Większość z nich, aż 70%, nie pracuje. Sprawdziłem i okazało się, iż "pod kluczem" jest obecnie w Polsce ponad 70 tysięcy ludzi. Informacja o zaludnieniu jednostek penitencjarnych publikowana przez Centralny Zarząd Służby Więziennej podaje dokładną liczbę osadzonych - 70866, stan na 19 sierpnia 2016. Jeśli przeliczymy te dane okaże się, iż zapewnienie więźniom komfortowych warunków bytowania, czyli dachu nad głową i trzech posiłków dziennie, kosztuje nas przeszło 2,6 miliarda! złotych rocznie.

Projekt ministerstw sprawiedliwości, o którym mowa, zwie się "Rządowym programem pracy więźniów". Poniżej przedstawiam wytyczne dotyczące programu jakie można znaleźć na stronach Ministerstwa Sprawiedliwości oraz Służby Więziennej :

"Program pracy więźniów składać się będzie z trzech filarów:

1.    Program budowy 40 hal produkcyjnych przy zakładach karnych

W pierwszym filarze zakładane jest zrealizowanie w latach 2016 - 2023 programu budowy 40 hal przemysłowych przy zakładach karnych, w których będą mogli pracować więźniowie. Zgodnie z założeniem programu w nowo powstałych halach zatrudniani będą przede wszystkim osadzeni odbywający karę w zakładach karnych typu zamkniętego, a więc ta kategoria osadzonych, w której ze względu na warunki odbywania kary odsetek zatrudnienia osadzonych jest najmniejszy. Środki na budowę hal pochodzą z Funduszu Aktywizacji Zawodowej Skazanych oraz Rozwoju Przywięziennych Zakładów Pracy. Środki na ten Fundusz pochodzą z potrąceń z wynagrodzeń więźniów, zatem program nie będzie finansowany z pieniędzy podatników.

2.    Rozszerzenie zakresu możliwości nieodpłatnej pracy więźniów na rzecz samorządów

Drugi filar polega na rozszerzeniu zakresu możliwości nieodpłatnej pracy więźniów na rzecz samorządów. Obecnie więźniowie mogą wykonywać na rzecz samorządów jedynie prace porządkowe. Wprowadzenie nowej regulacji prawnej w formie ustawy pozwoli samorządom na uzyskanie wsparcia więźniów przy wykonywaniu wszelkich zadań samorządu, o ile będą je wykonywały podmioty wskazane w odpowiednim przepisie.

3.    Ulg dla przedsiębiorców zatrudniających więźniów

Ostatni filar dotyczy wprowadzenia większych ulg dla przedsiębiorców, którzy zatrudniają więźniów. Ulga ta obecnie funkcjonuje jako dotacja dla przedsiębiorcy i finansowana jest ze środków Funduszu Aktywizacji Zawodowej Skazanych oraz Rozwoju Przywięziennych Zakładów Pracy. Zwiększenie kwot potrąceń z wynagrodzeń więźniów na ten fundusz sprawi, że większa liczba przedsiębiorców będzie zainteresowana współpracą z zakładami karnymi celem zatrudnienia więźniów w 40 halach wybudowanych w ramach programu."

Czas pokaże czy projekt przyniesie należyte efekty. Moim skromnym zdaniem jest nadal zbyt liberalny w stosunku do osadzonych. Pobyt w więzieniu ma być karą, a nie okazją do odpoczynku od trosk codziennego życia na państwowym wikcie i opierunku. Osobiście uważam, iż niezbędne są zmiany w sposobie odbywania kary pozbawienia wolności. Niektóre kategorie przestępstw wymagają "specjalnego" traktowania. Chodzi o to by na myśl o powrocie do wiezienia były skazany dostawał gęsiej skórki. Mam na myśli morderców, gwałcicieli i rozbójników oraz patologiczną młodzież osadzoną w zakładach poprawczych, która nie rokuje żadnych szans na powrót do społeczeństwa. Doskonałym rozwiązaniem byłaby kolonia karna zorganizowana na kształt obozu wojskowego. Proszę sobie wyobrazić miejsce, w którym życie więźniów determinuje wojskowa dyscyplina. Skazani, pod wodzą strażników w randze kaprali, odbywają apele, wykonują codzienne ćwiczenia oraz prace na rzecz społeczeństwa. Pomarzyć dobra rzecz. Póki co tak zwane prawa człowieka gwarantują skazanym przestępcom opiekę. Mogą oni bezczynnie wegetować do końca wyroku nie czyniąc społeczeństwu w żaden sposób zadość za wyrządzone krzywdy.

Na koniec kilka słów o Artykule 209 Kodeksu Karnego, który stanowi najbardziej jaskrawy przykład niezasadności umieszczania pewnej kategorii więźniów w zakładach karnych.

Art. 209 k.k. Uporczywe uchylanie się od obowiązku alimentacyjnego.

§ 1. Kto uporczywie uchyla się od wykonania ciążącego na nim z mocy ustawy lub orzeczenia sądowego obowiązku opieki przez niełożenie na utrzymanie osoby najbliższej lub innej osoby i przez to naraża ją na niemożność zaspokojenia podstawowych potrzeb życiowych, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.
§ 2. Ściganie następuje na wniosek pokrzywdzonego, organu pomocy społecznej lub organu podejmującego działania wobec dłużnika alimentacyjnego.
§ 3. Jeżeli pokrzywdzonemu przyznano odpowiednie świadczenia rodzinne albo świadczenia pieniężne wypłacane w przypadku bezskuteczności egzekucji alimentów, ściganie odbywa się z urzędu.

Jak myślicie. Jaka jest zasadność umieszczania w zakładzie karnym rodzica uchylającego się od płacenia alimentów skoro państwo zmuszone będzie dołożyć do tego 3150 złotych miesięcznie. Jednocześnie dziecko otrzyma świadczenie z Funduszu Alimentacyjnego, które w porównaniu do kosztu utrzymania osadzonego będzie śmiesznie małe. Gdyby chociaż połowę kwoty przeznaczonej na utrzymanie więźnia przekazać rodzicowi samotnie wychowującemu dziecko zrekompensowałoby to materialnie, w znaczny sposób, brak drugiego rodzica. Obecnie polski podatnik płaci krocie na utrzymanie więźnia nie wywiązującego się z obowiązku alimentacyjnego. 

poniedziałek, 22 sierpnia 2016

Polegli w Smoleńsku

Szef MON Antoni Macierewicz nie odpuszcza. Podczas obchodów 60-lecia Aeroklubu Podhalańskiego, które odbyły się w Łososinie Dolnej koło Nowego Sącza, minister obrony narodowej po raz kolejny forsował pogląd jakoby ofiary katastrofy smoleńskiej zasiliły szeregi poległych w obronie ojczyzny.


W przemówieniu, które Macierewicz wygłosił jako honorowy patron obchodów, nie omieszkał uwypuklić zasług jakie oddali Polsce tragicznie zmarli w katastrofie: "Chciałbym, żebyśmy też przypomnieli sobie tych, którzy polegli pod Smoleńskiem. Chciałbym, żebyśmy przypomnieli prezydenta Rzeczypospolitej, pana profesora Lecha Kaczyńskiego, prezydenta Rzeczypospolitej na uchodźstwie pana Ryszarda Kaczorowskiego i wszystkich żołnierzy oraz reprezentantów RP, którzy tam polegli. Bo ta ofiara krwi, którą oni nam dali, bo dali ją nam, ma owocować polską siłą, polską determinacją i polską gotowością do obrony ojczyzny (...)." Jest to kolejny mały rozdział prowadzonej na szeroką skalę akcji propagandowej, której celem jest utożsamienie patronów i czołowych działaczy ekipy rządzącej z szeroko rozumianą tradycją walki o wolność i niepodległość ojczyzny. Jakoby byli oni bezpośrednimi kontynuatorami tradycji patriotyczno - niepodległościowej, gotowymi do poświęceń, bohaterskich czynów i oddania życia za ojczyznę. Taki wizerunek wiodącej dziś siły politycznej forsują także reżimowe media. Nie tak dawno temu minister Macierewicz poważnie naraził się Powstańcom Warszawskim. Podczas obchodów 72 rocznicy Powstania Warszawskiego obok apelu poległych miał być odczytany tak zwany apel smoleński. To obecnie obowiązkowa pozycja przy każdym apelu z asystą wojska, autorski pomysł pana Macierewicza. Rozsierdziło to Powstańców. Bezceremonialne "podpięcie" się pod uroczystości ku ich czci i uwypuklanie "zasług" własnego stronnictwa politycznego cudzym kosztem. Oburzenie na niewiele się zdało. Co prawda osiągnięto porozumienie i zamiast apelu smoleńskiego obok apelu poległych zgodzono się na jeden wspólny apel, nazwany apelem pamięci. Nie wszystkim Powstańcom przypadło to jednak do gustu. Tym bardziej, że minister Macierewicz swój cel osiągnął i przeforsował odczytanie imienia byłego rezydenta Lecha Kaczyńskiego obok poległych z bronią w ręku za ojczyznę Powstańców. Bezsprzeczny jest fakt zaangażowania Lecha Kaczyńskiego w kultywowanie pamięci o Powstaniu i budowę jego muzeum. Łączenie natomiast jego osoby z walką o ojczyznę, ustawianie go w jednym szeregu z Powstańcami Warszawskimi oraz ciągłe wmawianie Polakom jakoby poległ on polu chwały budzi coraz większy niesmak.

piątek, 19 sierpnia 2016

Robotnicy spod znaku Tryzuba

Przeglądając dziś stronę internetową Głównego Urzędu Statystycznego natknąłem się na dane z rynku pracy, a konkretniej na "Przeciętne zatrudnienie i wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw w lipcu 2016 roku". Wynika z nich, iż przeciętne miesięczne wynagrodzenie (brutto) było wyższe o 4,8% w porównaniu z lipcem ubiegłego roku i wyniosło 4291,85 zł. Zaciekawiony zerknąłem też na wskaźnik stopy bezrobocia. Wynosi on 8,8%, stan na czerwiec 2016 roku.


Patrząc na dane statystyczne można  by uznać, iż sytuacja na rynku pracy poprawia się z roku na rok, a przyszłość rysuje się w świetlanych barwach. Temat podchwyciły oczywiście portale internetowe, jednak komentarze do artykułów o wzroście średniego wynagrodzenia nie pozostawiają złudzeń. Nie od dziś wiadomo, iż wskaźnik przeciętnego wynagrodzenia nie daje rzeczywistego obrazu zarobków w Polsce (prawdziwy da nam dopiero mediana tzw. wartość środkowa). Co najmniej 2/3 zatrudnionych w Polsce zarabia poniżej średniej krajowej. Ogólnie rzecz biorąc poza dużymi ośrodkami miejskimi pensje pracowników fizycznych oscylują w granicach minimalnej krajowej, rzadko przekraczając 2000 złotych netto w normalnym wymiarze godzin. Nie będę póki co rozwijał tematu wynagrodzeń, powrócę do niego w osobnym artykule.

Chciałbym się w tym miejscu skupić na wskaźniku stopy bezrobocia, a konkretnie na czynnikach które go kształtują. Dzień w dzień słyszę, iż jesteśmy starzejącym się społeczeństwem, mamy nadmiar emerytów i niedobór noworodków. Ponoć brak też rąk do pracy. Po otwarciu dla nas granic Unii Europejskiej i tamtejszych rynków pracy rzesze młodych i starych, zniechęconych brakiem perspektyw dały dyla na zachód, za chlebem ma się rozumieć. Większość się tam zadomowiła, ustawiła i ani myśli wracać do kraju by tyrać za minimalną krajową ledwo wiążąc koniec z końcem. Dla większości polskich pracodawców korzystających z taniej siły roboczej to był cios. Wychowani na zwierzęcym kapitalizmie, na rynku pracodawcy, w warunkach które pozwoliły im maksymalizować zyski nie licząc się z pracownikiem, którego z łatwością mogli zastąpić, stanęli przed groźbą podwyżek płac oraz poprawy warunków pracy. O zgrozo kosztem własnych zysków. Przez lata dla wielu Polaków widmo utraty zatrudnienia powodowało, i często nadal powoduje, iż godzili się na duże ustępstwa na rzecz pracodawców. Na niskie zarobki, kiepsko płatne nadgodziny, ciężkie warunki pracy. Kiedy sytuacja zaczęła się odwracać na korzyść najgorzej zarabiających z pomocą polskim przedsiębiorcom przyszedł dość nieoczekiwanie Wuj Sam, a konkretniej pokłosie jego wschodniej polityki. Jak to, spytacie? Kiedy wódź Putin uroczyście celebrował swoje Zimowe Igrzyska Olimpijskie w Soczi na Ukrainie szerzył się już ferment. Prorosyjskiego prezydenta Janukowycza wyrzucona na zbity pysk i ustanowiono reżim demokratyczny pod wodzą ideowych spadkobierców OUN/UPA. Nowe władze Ukrainy uzyskały natychmiast aprobatę i poparcie zza wielkiej wody. Nasi politycy, z lewa i z prawa, związani wiernopoddańczą przysięgą bezwzględnego posłuszeństwa wobec USA, zaczęli aktywnie angażować się na Ukrainie, pod dyktando jankesów ujadając i szczerząc kły na ruskich. Jednocześnie zadeklarowano wsparcie dla nowo zrodzonej ukraińskiej demokracji w postaci gigantycznych bezzwrotnych pożyczek finansowanych, jak się domyślacie, z kieszeni polskich podatników. Szybko w niepamięć poszły wszystkie antagonizmy i nieporozumienia. Rzeź wołyńska, ekscesy SS-Galizien, eksterminacją ludności polskiej na kresach, oraz UPA oczekująca w Bieszczadach na wybuch III wojny światowej, cyrk ten zakończyła dopiero czystka etniczna znana jako Akcja Wisła.

Obecnie stosunki polsko - ukraińskie  układają się wzorowo. Cały czas wspieramy naszych wschodnich sąsiadów, jak nam Wuj Sam przykazał. Niestety symbioza to nie jest. My dajemy, oni biorą. W zamian dostajemy, że się tak kolokwialnie wyrażę "po dupie". Gospodarczo i politycznie. Jednym ze skutków "zbliżenia" polsko - ukraińskiego są wydawane masowo wizy i de facto otwarcie naszego rynku pracy. Obecnie przepisy zezwalają obywatelom Ukrainy na pracę w Polsce przez 6 miesięcy w ciągu kolejnych 12 miesięcy, na podstawie "Oświadczenia o zamiarze powierzenia pracy cudzoziemcowi". Oświadczenie takie, w powiatowym urzędzie pracy, składa polski pracodawca, która zamierza zatrudnić pracownika z Ukrainy. Trudno oszacować liczbę Ukraińców przebywających w Polsce. Szacuje się, iż jest ich około miliona. W roku 2015 liczba zezwoleń na pracę na podstawie "Oświadczeń ..." przekroczyła 700 tysięcy. Nie sposób dać wiarę by pozostałe 300 tysięcy przyjechało do nas na wakacje. Prawdopodobnie większość z nich pracuje zatrudniona na innych zasadach bądź "na czarno".

Wspólną cechą Polaków i Ukraińców jest to, iż emigrują w celach zarobkowych. Dobrze to świadczy o nas jak również o Ukraińcach, jednakże kraje zachodu zdają się tego nie doceniać. Jak dobrze wiemy preferują emigrację o charakterze roszczeniowym, zainteresowaną bardziej pakietem socjalnym niż uczciwą robotą. Ukraińcy w Polsce znajdują zatrudnienie najczęściej w dużych zakładach pracy. Te organizują dla nich szkolenia pracownicze, ułatwiają też częstokroć zakwaterowanie i dojazdy do pracy. W ten sposób zmniejszają do minimum koszty zatrudnienia wypinając się na kręcących nosami Polaczków, którym stawka bądź warunki pracy wydały się mało atrakcyjne. Za przykładem dużych przedsiębiorstw idą także małe firmy, tym bardziej, że nabór do pracy ułatwiają coraz prężniej działające biura pośrednictwa pracy dla cudzoziemców, zwłaszcza obywateli Ukrainy. Mało tego! Organizacje polskich pracodawców ostro wzięły się do roboty i aktywnie lobbują na rzecz jeszcze szerszego otwarcia granic kraju na ukraińską emigrację zarobkową. Pojawiają się nawet głosy, iż to nieuniknione, że bez emigrantów się nie obejdzie. Bierzmy Ukraińców bo w przeciwnym wypadku zaleje nas fala emigracji arabskiego pochodzenia. Straszak na czasie, ale jak pokazuje doświadczenie uchodźcy i emigranci pochodzenia arabskiego jak ognia unikają naszego kraju i jak bumerang wracają do kraju, z którego przybyli bądź nam ich podesłano. Chcę przez to powiedzieć, iż nie uwierzę w brednie dużego liberalnego kapitału i jego lobbystów, którzy starają się nam wmówić, iż emigranci są nam obecnie niezbędni dla właściwego funkcjonowania polskiej gospodarki. Próbują oni utrzymać status quo. Polska ma pozostać dużym rynkiem zbytu oraz siedliskiem taniej siły roboczej, nieważne dla nich czy polskiego, czy ukraińskiego pochodzenia.

Co to wszystko oznacza dla najgorzej zarabiających, najczęściej niewykwalifikowanych, polskich pracowników? Po pierwsze trudności ze znalezieniem pracy. Po drugie minimalne szanse na wzrost zarobków, a co za tym idzie poprawy sytuacji materialnej. Po trzecie brak poprawy warunków pracy, Ukrainiec pracuje i nie narzeka. I tym oto sposobem polskie władze po raz kolejny udowadniają, że w nosie mają całą klasę pracują. Jak się okazuje polska racja stanu nie dotyczy tych 2/3 zarabiających poniżej średniego wynagrodzenia. Nieważna jest walka z bezrobociem, tworzenie miejsc pracy, godna płaca i dobre warunki pracy. Na koniec nasuwa się pytanie do rządzących. W jaki sposób i czy naprawdę?! chcecie ściągnąć z powrotem do kraju polską emigrację zarobkową, o czym tak stanowczo wszystkich zapewniacie, skoro właśnie przez absurdalnie niskie płace w stosunku do kosztów utrzymania uciekli oni za granicę.

środa, 17 sierpnia 2016

Poseł Barbara Dziuk w wywiadzie dla Frondy z okazji Święta Wojska Polskiego

Przeglądając codzienną prasę elektroniczną natknąłem się dziś na rozmowę z panią poseł Barbarą Dziuk. Dziennikarz Fronda.pl zadał posłance kilka nieskomplikowanych pytań dotyczących obchodów Święta Wojska Polskiego.


Odpowiedzi udzielono w podniosłej formie natchnionej duchem patriotyzmu i narodowej dumy. I nie było by w tym nic dziwnego gdyby nie kilka rewelacji, które przykuły moją uwagę. Dowiedziałem się na przykład, iż ostatnie lata to czas wypierania historii ze szkół oraz fałszowania obrazu Polski. Coś mi się zdaje że pani poseł odrobinę się zagalopowała. Śpieszę przypomnieć, iż to lekcje religii w szkołach powoli wypierają przedmioty ścisłe i humanistyczne o czym nieśmiało mówią co odważniejsi nauczyciele. Co się zaś tyczy tak zwanego fałszowania historii to śmiem zauważyć, iż proces ten sięga samych początków historiografii, a wartość materiału źródłowego zależy w dużej mierze od obiektywizmu samego autora. Historię fałszuje się od zawsze i fałszować będzie. Jestem ciekaw jaką historię napisze dla nas PIS i czy przywróci w ten sposób Polsce należytą pozycję w świecie i oczach rodaków. Ale czas już najwyższy skończyć z tym poważnym tonem. Posłanka jak się okazuje jest osobą bardzo dowcipną. Na pytanie: "W jaki sposób Posłowie PiS świętują dzień 15. sierpnia?" odpowiada, że modlą się i składają kwiaty by po chwili dodać: "Trzeba również  podkreślić, że 15 sierpnia przypada święto Matki Boskiej Królowej Polski, która od początku swoim płaszczem ochrania Polskę i Polaków, również za jej wstawiennictwem, poprzez Śluby Jasnogórskie, wypraszane są łaski dla Ojczyzny." Sam bym lepiej tego nie ujął! Mamy więc Królową, o której milczy historia, mimo iż tak wiele zrobiła dla Polski! Fronda jak zawsze trzyma fason.

Bat na kierowców

Jak donoszą media elektroniczne MSWiA szykuje się do wprowadzenia nowego taryfikatora. Punkty karne za konkretne wykroczenia drogowe zostaną podniesione.


Nowością będą punkty karne za spowodowanie kolizji na drodze wewnętrznej, wyprzedzanie z niewłaściwej strony oraz jazdę po pasach i chodniku. Jak tak dalej pójdzie przekroczenie limitu 24 punktów karnych stanowić będzie realna groźbę dla większości posiadaczy aut. Wszystko wskazuje na to, iż ustawodawca chce wysyłać na kursy reedukacyjne większą niż dotychczas liczbę kierowców. Kursy takie nie są darmowe, od stycznia tego roku taka przyjemność kosztuje bagatela 500 złotych i trwa 28 godzin. Dla budżetu to niezły zastrzyk gotówki. To nie koniec atrakcji, przewidziano rozmowy reedukowanych kierowców z psychologiem. Bez zaświadczenia od tego ostatniego ani rusz. Mało tego, powoli zaczyna się mówić o konieczności podniesienia stawek mandatowych. Ponoć społeczeństwo się bogaci i kilka stówek mandatu dla większości kierowców to niewielki wydatek. Skoro tak należy sięgnąć głębiej do kieszeni tych krezusów. Wszystko to w trosce o bezpieczeństwo na drogach. Policja zapewnia, że zmiany uderzą przede wszystkim w piratów drogowych. Widzę już ich zatrwożone twarze kiedy przestępują nerwowo z jednej nogi na drugą w kolejce na kurs reedukacyjny ...

wtorek, 16 sierpnia 2016

Na dobry początek!

Wiele już lat minęło od transformacji ustrojowej jaka dokonała się w Polsce po roku 1989. Tak zwana Komuna odeszła w zapomnienie, a najczęściej przywoływanym po niej wspomnieniem są obecnie "absurdy PRL", puste półki i kolejki w sklepach. Burzyciele starego porządku przejęli władzę i do dziś dnia ich decyzje kształtują obraz III Rzeczypospolitej.


Wydawać by się mogło, iż w kraju wszystko idzie ku lepszemu. Rzesze Kowalskich się bogacą, politycy robią wszystko by żyło się lepiej, a Polska zaczyna powoli pretendować do roli tygrysa gospodarczego. Tylko skąd te ciągłe narzekania, czyżby społeczeństwo nie doceniało należycie przemian gospodarczych, wolności słowa i dobrych chęci miłościwie nam panujących? A może Polak to po prostu wieczny malkontent, któremu nie sposób dogodzić? Coś jednak musi być na rzeczy skoro tych niezadowolonych jest coraz więcej. Być może frustruje ich postawa polityków, którzy zajęci dbaniem o własne tyłki całkiem ignorują potrzeby społeczeństwa. Klasa polityczna zdaje się żyć w całkiem innym świecie. Jest wręcz oderwana od ponurej rzeczywistości szarych obywateli. Odgradza się murem od przeciętnego Polaka, jego problemów i trosk.  Można czasem odnieść wrażenie, iż działania rządzących są wręcz represyjne w stosunku do obywateli. Zamiast ułatwić nam życie wręcz je komplikują rzucając kłody pod nogi. Zarzuca się często Polakom, iż wykazują bierność w kwestiach społecznych i nie uczestniczą aktywnie w życiu politycznym kraju, a skoro tak to sami są sobie winni, nikt za nich świata nie zmieni. Prawda jest jest jednak taka, że przeciętny Polak Obywatel nie ma czasu na takową działalność, zbyt jest zajęty zaspokajaniem bieżących potrzeb, często czysto materialnych. Jedyne czego sobie życzy to by Państwo i jego aparat represyjny zostawiło go w spokoju, nie przeszkadzało i pozwoliło działać by mógł zająć się swymi małymi, przyziemnymi sprawami.