wtorek, 24 stycznia 2017

Srebrny jubileusz Radyjka Babuni

Wśród zaproszonych gości przedstawiciele najwyższych polskich władz z Prezydentem Andrzejem Dudą na czele. Minister Obrony Narodowej Antoni Macierewicz wraz ze swoim podopiecznym Bartłomiejem Misiewiczem. Minister Spraw Wewnętrznych i Administracji Mariusz Błaszczak. Szefowa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Beata Kempa. Posłowie i senatorowie PIS. Cóż to za uroczystość, że wszystkie te tuzy stawiły się karnie w komplecie?


To XXV Rocznica Powstania Radia Maryja. A jak wiadomo Ojcu Dyrektorowi się nie odmawia ...

Po 25 latach, które minęły od założenia Radia Maryja, ojciec Tadeusz Rydzyk może sobie pogratulować, dopiął swego. W godzinie jego triumfu, podczas Jubileuszu Radia Maryja, najwyższe władze III Rzeczpospolitej obsypują go superlatywami, dziękują, gratulują, pokornie chylą głowy przed jego dziełem i nim samym. Należąca do Rydzyka Telewizja Trwam, oprócz  reżimowej TVP, jest miejscem gdzie regularnie goszczą przedstawiciele polskich władz. Stworzona przez redemptorystę Wyższa Szkoła Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu jest kuźnią przyszłych polskich elit, które przygotowują się do sprawowania najwyższych urzędów i służby w aparacie państwowym. Nieźle to sobie zakonnik z Torunia obmyślił... Jedno jest pewne, na dzień dzisiejszy, status społeczny Tadeusza Rydzyka jest wyjątkowy, o czym niejednokrotnie mieliśmy okazję się przekonać. Innymi słowy stoi on ponad prawem, ponad społeczeństwem, cieszy się opieką i poparciem najwyższych polskich władz. Wystarczy jedno słowo, jeden gest, a do jego dyspozycji są usłużni i wiernopoddańczy politycy, który z determinacją godną podziwu, zadbają o interesy redemptorysty z Torunia. Wyobrażacie sobie taką władzę w demokratycznym, bądź co bądź, państwie?

Radyjko Babuni Mem na 25 urodziny
Radyjko Babuni ma już 25 lat

Wróćmy jednak do samej imprezy. Zorganizowana z rozmachem i dość pretensjonalna jak można się było spodziewać. Domyślam się, że wysiedzieć cały dzień na "rydzykowej" imprezie to jak przeżyć survival z Berem Gryllsem. Mogłoby człowieka sponiewierać. Może nie ze względu na oprawę "artystyczną" ale wygłaszane tam przemowy. Pomijam przemówienia kleru, ale poziom "włazidupstwa" jaki zaprezentowali zaproszeni na imprezę politycy jest wręcz zatrważający. To nie były zwyczajowe gratulacje i życzenia toruńskiej rozgłośni kolejnych 25 udanych lat. Poniżej zamieszczam odnośniki do przemówień (gdyż nie zamierzam ich publikować), które zostały wygłoszone przez nasze władze podczas Jubileuszu. Radzę się przemęczyć i wysłuchać chociaż kilku fragmentów. Daje to wiele do myślenia.


Przemówienie Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Andrzeja Dudy 

List Premier Beaty Szydło 

List Jarosława Kaczyńskiego 

środa, 18 stycznia 2017

Misie Lubisie

Któż z nas nie słyszał o Bartłomieju Misiewiczu i jego błyskawicznej karierze?


Były pracownik apteki w podwarszawskich Łomiankach.
Były członek rady nadzorczej Energa Ciepło Ostrołęka.
Były członek rady nadzorczej Polskiej Grupy Zbrojeniowej.
Były i obecny rzecznik prasowy MON i dyrektor gabinetu politycznego Antoniego Macierewicza.

A przede wszystkim prawa ręka Ministra Obrony Narodowej Antoniego Macierewicza. Z zasiadania w Radach Nadzorczych zrezygnował gdy media zainteresowały się jego skromną osobą po tym jak objął ważne stanowiska w MON. Zarzucono mu brak kompetencji; wykształcenia i doświadczenia. Wszystko wskazywało na to, że czwarta władza skutecznie pogoniła młodziana i zmusiła do rezygnacji, ustąpił także ze stanowisk zajmowanych w Ministerstwie. Nie na długo jednak, jak się wkrótce okazało, gdyż jak już wspomniałem, Misiewicz wrócił do MON i piastuje wcześniej porzucone stanowiska.

Bartłomiej Misiewicz
Bartłomiej Misiewicz, 26-letni rzecznik prasowy MON i dyrektor gabinetu politycznego Antoniego Macierewicza.
Źródło: Wikimedia Commons

Spieszę Was zapewnić, moi drodzy czytelnicy, iż mimo bezczelnej i bezpodstawnej nagonki Bartłomiej Misiewicz może spać spokojnie. Podczas obchodów 25 Rocznicy Powstania Radia Maryja pod swoje skrzydła wziął go sam ojciec Tadeusz Rydzyk. Wsparł Misiewicza takimi oto słowy:

"Koniecznie wśród gości trzeba wymienić Bartłomieja Misiewicza. To jest konieczne dlatego, że ile Pana sponiewierają, to kto to zdoła znieść? Nie łamać się! Alleluja i do przodu! Piorun nie uderza w to, co jest małe. Ma Pan być wielki duchem!"

Pozostała jeszcze kwestia zarobków. Dzięki interpelacji posła Adama Szpałki z Nowoczesnej dowiedzieliśmy się ile złotówek miesięcznie, za pracę w Ministerstwie Obrony Narodowej, otrzymuje Bartłomiej Misiewicz. Wynagrodzenie zasadnicze w kwocie 6070 złotych. Dodatek funkcyjny 1810 złotych. Dodatek specjalny wynosi 4121,24 złotych. Łącznie około 12 tysięcy złotych brutto.

Czas na krótki komentarz. Zastanawia mnie skąd to całe medialne i społeczne oburzenie? Co Was tak dziwi? Przecież dostał wszystko po "kluczu partyjnym", a to w świecie naszej polityki całkiem powszechna praktyka. Jedyny jego grzech to zbytnia pewność siebie, a także dość ostentacyjne afiszowanie się z piastowaną funkcją, chociaż przyznaję, będąc rzecznikiem prasowym ciężko było tego uniknąć. Ale zapewniam Was, Misiewicz nie jest żadnym wyjątkiem. Jemu podobnych jest wielu, różnica polega na tym, że dobrze się kamuflują i nie wychylają. Nie pamiętacie już jak za rządów PO, 23-letnia wówczas, córka ministra Rostowskiego doradzała, ówczesnemu ministrowi spraw zagranicznych, Radosławowi Sikorskiemu?

Władze PIS czują się obecnie na tyle pewnie że nawet nie starają się ukrywać roszad personalnych w podległych państwu instytucjach. Dobrym przykładem były zmiany kadrowe w TVP. A co się tyczy nepotyzmu, kolesiostwa etc. to zjawisko owo było i będzie w myśl złotej zasady polskiego parlamentaryzmu TKM (sami rozszyfrujcie sobie ten skrót).

Obok wysokiej funkcji w aparacie państwowym zwyczajową nagrodą dla zasłużonych partyjniaków jest miejsce przy przysłowiowym korycie. Korytem tym są najczęściej spółki z udziałem Skarbu Państwa. Kolejne ekipy rządzące zgadzają się ze sobą w tej kwestii, synekury należą się im i już! Lojalność należy przecież odpowiednio wynagradzać. Co z tego że za państwowe pieniądze? Pracują w końcu dla dobra Ojczyzny ...

Najzabawniejsze jest to, iż niby wszyscy o tym zjawisku dobrze wiedzą, a patologia trwa i trwać będzie w najlepsze. Witamy w świecie polityki i politykierów.

czwartek, 5 stycznia 2017

Brudny Harry z Filipin

Zapewne, jakiś czas temu, obiło się Wam o uszy, że prezydentem Filipin został dość kontrowersyjny jegomość. W normalnych warunkach mało kto na naszej długości geograficznej odnotował by fakt wyboru nowego prezydenta w odległym azjatyckim kraju. Jednakże metody walki z przestępczością, jakie przyjął nowy prezydent, odbiegające nieco od tak zwanych zachodnich standardów, sprawiły, iż oczy całego świata coraz częściej zwracają się na Filipiny.


Rodrigo Duterte Ostatnia Nadzieja Filipin
Rodrigo Duterte we własnej osobie. Ostatnia nadzieja Filipin.

Myślę, że na wstępie, warto nieco przybliżyć sylwetkę azjatyckiego szeryfa oraz warunki w jakich sięgnął po władzę. Zwie się on Rodrigo Duterte, na karku ma już 71 lat. Przez trzy kadencje pełnił funkcję burmistrza miasta Davao. Jest on człowiekiem spoza, rządzącej przez długie lata Filipinami, polityczno ekonomicznej elity. Ci ostatni to beneficjenci szybkiego wzrostu gospodarczego Filipin. Wąska grupa ludzi, która od lat skutecznie przechwytuje większość dochodów i lokuje je we własnej kieszeni cementując tym samym olbrzymie rozwarstwienie materialne społeczeństwa Filipin. Pojawienie się na scenie politycznej Rodrigo Duterte, dosadnego i doświadczonego, jak się zaraz dowiemy, w "rozwiązywaniu" problemów społecznych, spowodowało, iż olbrzymie masy zwykłych filipińczyków zaczęły pokładać w nim nadzieję na lepsze jutro.

Co tak naprawdę wiemy o Filipinach? Większości z nas, wstyd się przyznać, Filipiny kojarzą się z egzotycznymi wakacjami z katalogu biura podróży. Jeśli jednak zepchniemy egzotykę na drugi plan wyłoni się przed nami kraj borykający się z problemem przeludnienia, kraj w którym panuje biedą, a przestępczość i korupcja sięgają zenitu. Oprócz biedy największym problemem społecznym z jakim borykają się Filipiny jest narkomania i związana z nią przestępczość narkotykowa, która przybrała w tym kraju olbrzymie rozmiary.

Poligonem doświadczalnym Duterte było Davao, miasto na południu Filipin, gdzie jak już wspomniałem było on burmistrzem. Jak przystało na Filipiny miasto miało ogromne problemy z przestępczością, zwłaszcza narkotykową. Duterte uznał, iż konwencjonalne metody walki z przestępczością nie zdają egzaminu. Wyprowadził więc na ulicę ludzi, którzy mając jego błogosławieństwo, na własną rękę prowadzili wojnę z przestępcami. Delikwentów uznanych za przestępców likwidowano w ulicznych egzekucjach bez najmniejszych skrupułów. Co zaś się tyczy samej przestępczości narkotykowej to dostało się zarówno handlarzom jak i narkomanom. By zmniejszyć podaż należy wyeliminować popyt. Kiedy zagraniczne organizacje obrońców praw człowieka podniosły larum, i oszacowały liczbę egzekucji na ponad 700 Duterte najzwyczajniej w świecie sprostował, że było ich co najmniej 1700 ...

"Nie głosujcie na mnie, bo będzie krwawo". Tak lojalnie ostrzegał wyborców Duterte podczas kampanii prezydenckiej. Jak się zapewne domyślacie słowa dotrzymał. Wybory wygrał ogromną przewagą głosów nad swoim konkurentem. Po objęciu władzy metody walki z przestępczością, które przetestował w Davao, rozciągnął na całe Filipiny. Jak już wspomniałem konwencjonalna walka z przestępcami zeszła na drugi plan, utrudniała ją wszechobecna korupcja i bieda. Mówiąc wprost, na ulicach filipińskich miast prowadzona jest brutalna wojna z przestępczością. Uznani za element kryminogenny likwidowani są na miejscu, bez sądu i możliwości odwołania się od wyższej instancji niż pluton egzekucyjny. Rykoszetem obrywa zapewne mnóstwo Bogu ducha winnych ludzi, ale wkalkulowane to zostało przez prezydenta w koszt oczyszczenia filipińskiego społeczeństwa z kryminalistów i narkomanów. Dotychczasowa liczba ofiar nie jest znana, dane szacunkowe mówią o 7 tysiącach zabitych. Trudno stwierdzić na ile są one wiarygodne. Jedno jest pewne, Duterte działa na dużą skalę i wszystko wskazuje na to, że dopiero się rozkręca. Oczywiście nie muszę mówić, iż działania i osoba prezydenta Filipin wywołują na całym świecie ogromne emocje. Od skrajnego potępienia aż do zachwytu nad rzekomą skutecznością jego metod. Co się zaś tyczy organizacji chroniących prawa człowieka oraz ONZ to Duterte pokazuje im środkowy palec i traktuje w sposób, delikatnie mówiąc, lekceważący.

Kampania wyborcza Rodrigo Duterte
Duterte moim prezydentem. Nie! dla prochów, kryminalistów oraz korupcji!

Na koniec kilka próbek dowcipu prezydenta Duterte.

Papież Franciszek, który wizytował Filipiny zasłużył na miano "skurwysyna" odpowiedzialnego za korki na ulicach Manili. Duertere miał zamiar do papieża zadzwonić i powiedzieć mu to osobiście. To taki żart w wydaniu naszego kowboja.

Dostało się też Obamie, który podczas podróży do Azji wyrażał zaniepokojenie z powodu ulicznych egzekucji pod patronatem Duterte. Został więc uczciwie nazwany "skurwysynem", który wtrąca się w nie swoje sprawy. Po takim policzku Obama odwołał spotkanie z prezydentem Filipin ...

Głośna była też sprawa komentarza Duterte do gwałtu zbiorowego i morderstwa pięciu misjonarek do którego doszło w Davao. Kiedy nasz bohater zobaczył jedną z ofiar (obywatelkę Australii), urzeczony jej urodą, wyraził ubolewanie, iż sprawcy nie zaczekali na niego. Burmistrz ma przecież pierwszeństwo ...

Czas na najbardziej pikantny szczegół dotyczący prezydenta Duterte. Nie tak dawno wyznał on, iż swego czasu sam jeździł motocyklem po Davao w poszukiwaniu potencjalnych przestępców. Napotkane szumowiny likwidował osobiście. Dawał w ten sposób przykład swoim podwładnym. Wypowiadając te słowa potwierdził stawiane mu od dawna zarzuty, iż własnoręcznie dokonywał samosądów.