czwartek, 15 września 2016

Ich verstehe nicht

Warszawa, czwartek 8 września, popołudnie. Tramwajem linii nr 22 jedzie profesor Jerzy Kochanowski, na co dzień pracownik Instytutu Historycznego UW, wraz ze swoim kolegą. Kompan profesora polskiego nie zna, gawędzą więc po niemiecku.


Nagle ktoś zwraca im uwagę, aby nie rozmawiali po niemiecku, tylko po polsku. Tłumaczenie profesora, iż: "Kolega nie mówi po polsku" nie przekonuje oburzonego niemieckim "szwargotem" pasażera. Używa on więc swojego koronnego argument i wymierza profesorowi cios "z główki". Następuje krótka szamotanina. Na następnym przystanku napastnik ucieka z tramwaju. Poharatany i zakrwawiony profesor szuka pomocy u motorniczego. Ten jednak od pomocy się uchyla i każe opuścić tramwaj gdyż nie życzy tu sobie bójek, policji zawiadamiać też nie ma zamiaru. Koniec końców profesor dociera do komisariatu i składa doniesienie o popełnieniu przestępstwa.

No i co myślicie o tej całej sytuacji? Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, iż to zwykły incydent. Podchmielony cwaniak szukający zaczepki to w Polsce żadna nowość. Z kolei zachowanie motorniczego to typowo polska postawa. Nie mieszam się do sprawy póki mnie ona bezpośrednio nie dotyczy, po co się narażać. Jednakże w tym przypadku chodziło o pretekst: cudzoziemska znienawidzona mowa.

Jak wiadomo nastroje nacjonalistyczne sięgają obecnie w Polsce zenitu, zwłaszcza wśród młodych. Powyższy przypadek nie jest odosobniony. Wszystko więc wskazuje na to, iż podobne sytuacje będą się powtarzać. Motłoch czuje się na tyle pewnie, iż nie obawia się konsekwencji własnych czynów i pozwala sobie na ekscesy w biały dzień. Całkowitą bezczelnością jest obecnie ukrywanie pod płaszczykiem patriotycznych uniesień zwykłego ulicznego bandyctwa, które tylko czeka na okazję by bezkarnie lać i niszczyć.

Co można zrobić by zapobiec podobnym wypadkom. Odpowiedź jest prosta, a metoda sprawdzona. Jedynie sytuacja polityczna w Polsce nie sprzyja zmianą, a rządzący zdają się pobłażać, a nawet dawać ciche przyzwolenie na pewne patologiczne postawy przejawiające się brutalizacją stosunków międzyludzkich. Trzeba się więc uzbroić w cierpliwość i kiedy nadarzy się okazja przeprowadzić konieczne zmiany. Musimy przyjąć do wiadomości, iż pewien gatunek ludzi nie przyjmuje innych argumentów oprócz siłowych. I tak też należy z nimi postępować. "Jakże to?" Zapytają zdziwieni obrońcy praw człowieka. "Odpowiadać przemocą na przemoc? To niedopuszczalne! Niemoralne!" Śpieszę im więc przypomnieć, iż obowiązkiem państwa jest zapewnienie bezpieczeństwa obywatelom, a nie bandytom. Ci ostatni w głębokiej pogardzie mają społeczeństwo i na nim żerują. Z jakiej więc racji przyznajemy im jakąkolwiek ochronę i prawa? Należy ich sprowadzić do parteru i pokazać gdzie ich miejsce. Im wcześniej to zrozumiemy tym lepiej. Najzabawniejsze jest to, że ktoś poważany musi dostać po mordzie by raczono zwrócić uwagę na konkretne patologiczne zjawiska społeczne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz